Witaj na stronie Instytutu Psychosyntezy, gdzie będę Twoją jedyną przewodniczką po tej stale odkrywanej dziedzinie psychologii z duszą. Psychosyntezą zajmuję się już ponad 25 lat, kiedy ją spotkałam przypadkiem na drodze mojego życia. Był to okres, kiedy wpadałam w różne kryzysy życiowe i zdrowotne i zamiast otzrymać jakąkolwiek pomoc od profesjonalistów, w których wtedy wierzyłam, że wiedzą lepiej, popadałam w kolejne, kolekcjonując diagnozy i leki, które miałam brać do końca życia. I wtedy przyszło pierwsze orzeźwienie, że leczenia ma być skuteczne, a lek ma leczyć, bo tak wskazują ich nazwy. Co więc nie działa?

To pytanie towarzyszyć mi zaczęło przez kolejne lata, a dzięki jego postawieniu zaczęłam odkopywać „wykopaliska”, o których nikt nigdy mnie nie uczył, a przychodziły same – z wglądów, które odkrywałam. A potem pokazywali mi je moi klienci, z którymi pracowałam krótki czas (mniej niż 4 miesiące), a oni tymczasem przychodzili z terapii, trwającej ponad 10 lat lub leczenia tej samej omal długości. Ze mną byli tylko 13-14 godzin i osiągali zrozumienie, którego dotąd nie znali – jak działa ich organizm i co im pokazuje w sygnałach ciała.

Jestem osobą, która wypraktykowała psychosyntezę na sobie przez lata, a potem dopiero na swoich klientach, a więc jestem tą, którą nazywa się w psychologii „zranionym terapeutą”. Dzięki odkodowaniu swoich traumatycznych doświadczeń dzieciństwa, które zaowocowały chorobami ciała, znam więc człowieka z autopsji. Wiele lat temu, będąc na zajęciach psychologiczno-pedagogicznych dla nauczycieli, zaregowałam natychmiast, gdy psycholog je prowadzący opowiadał o rysowaniu buziek uśmiechniętych lub zasmuconych i na tym się zatrzymywał. Przestrzegał, aby nie wchodzić z dzieciem w emocje. Wtedy zareagowałam: czy wiesz, kiedy przekroczyłeś granicę, raniąc dziecko? Czy zostawiasz je z otwartą raną, bo masz nakaz nie wchodzenia w emocje? Wtedy zrozumiałam, że mam być niczym karetka pogotowia: działać natychmiast, być i edukatorką i terapeutką w jednej osobie. Nie można pprzecież zostawić dziecka, gdy nieświadomie dotknęło się jego rany, o której przecież nie wiemy, bo nie ma o tym rozmów w szkole czy domu, nie ma też „nauki o sobie”. Stąd zaczęłąm tworzyć programy edukacyjne dla dzieci, rodziców, nauczycieli, a potem wydawać książki. Wkrótce stworzyłąm Stowarzyszenie „edukacja dla przyszłości”, aby po latach nie trzeba było terapii. W tamtych czasach, w zmieniających się jak pory roku ministrach, nikt nie był zainteresowany konkretnymi programami, choć w podstawach programowych to nieustannie wyrażano. Moje 7 wniosków reformy nie doczekało się odpowiedzi z tego szczebla. Ale ja pisałam dalej, podobnie jak prowadziłąm zajęcia dla grup, a potem konsultacje dla indywidualnych osób. To mnie prowadziło, wołanie mojej poranionej w dzieciństwie duszy, podeptanej godności i życia w wiecznym strachu. Nie ustawałam w pracy, która w miarę upływu lat i coraz to bardziej widocznych efektach w moich klientach, stawała się moją pasją. Tak jest do tej pory, mimo, że wiele już lat temu przekroczyłam barierę wieku, gdy odchodzi się na emeryturę. Kocham pomagać ludziom, dawać im wartość.

Prowadzę konsultacje rozwoju osobowego i duchowego (transpersonalnego), wspieranie ścieżki kariery i przygotowanie do bycia „liderem jutra” z misją wpisaną w misję firmy, a stąd samorealizacji. Prowadzę konsultacje i coaching zdrowia i dobrostanu oraz życiowy. Proponuję praktyczne książki w tych dziedzinach